27.07.2008 08:47
Bo Concept. Ciekawe wnętrza w dawnych magazynach. Dobre wino,
ostatnio zawsze pełno gości, bez wcześniejszej rezerwacji trudno o
stolik.
Kiedyś lubiłam tam bywać. Chodziliśmy na obiady i na kolacje,
często sami, czasem ze znajomymi. Pan Robert doradzał jakie wino do
czego zamówić, doradzał co kupić do popijania w domu. Tam
odkryliśmy Castello Ginori, dzięki p. Robertowi odwiedziliśmy
winnicę z której pochodzi. Zorganizował nam zresztą wycieczkę po
innych toskańskich winnicach. Dzięki p. Robertowi odkryliśmy
jeszcze wiele dobrych win i spędziliśmy wiele sympatycznych godzin
przy dobrym jedzeniu z doskonale dobranym winem. Czułam się tam jak
w domu. Znałam obsługę - sympatyczne młode dziewczyny, one też
nas rozpoznawały. Zawsze jest miło gdy ktoś się cieszy, że nas
widzi. My też cieszyliśmy się, ze tam jesteśmy. Kiedyż to było?
Od dwóch lat stopniowo zaczęło się psuć. Pan Robert bywa rzadko,
dziewczyny też nie te same, jakieś takie mniej uważne, a jeśli
znajdzie się jakaś, która chce pomóc np. znaleźć stolik, to
szybko okazuje się, że jest nowa i nie wie, że stolików bez
rezerwacji po prostu nie ma, następnym razem na pewno już nikomu nie
będzie się starała pomóc...taki tam teraz panuje styl: nerwowo,
szybko, opryskliwie. Od dłuższego już czasu obiecuję sobie, że
więcej tam nie pójdę, ale potem przypominają mi się tamte, dawne
wieczory, sprzed kilku lat i myślę sobie, a może jednak znowu jest
tak jak kiedyś, może jednak p. Robertowi zależy na klimacie tego
miejsca, że może jednak... i znowu się rozczarowuję. Nie polecam
już nikomu winiarni na Burakowskiej, a sama będę tam może kupować
od czasu do czasu wino, bo Castello Ginori wciąż należy do naszych
ulubionych.