Ta witryna wykorzystuje pliki cookie, dowiedz się więcej Zgadzam się

Wojciech Bońkowski - Bordeaux 2009: sprawdzam

 

 

 

Bordeaux 2009: sprawdzam


Wojciech_Bonkowski magnify Wojciech Bońkowski Coraz ciekawsze jest życie degustatora nad Wisłą. Dosłownie w chwili ich trafiania na rynek mamy okazję spróbować win Bordeaux z okrzyczanego rocznika 2009. Dlaczego okrzyczanego, pisałem już tu, tu i zwłaszcza tu. 2009 miał być pod każdym względem niezapomniany, „naj”. Na razie „naj” są ceny, absolutnie rekordowe.

Co do smaku, pojawiają się wątpliwości. Już w poprzednim wpisie o niedrogich Bordeaux z Leclerka dzieliłem się z Państwem obawami co do ich przejrzałego owocu, nadmiernego alkoholu i generalnie płaskiego stylu. Na znakomitej degustacji zorganizowanej przez Centrum Wina spróbowałem 15 win tym razem z górnej półki i wątpliwości mam nadal. Gdzie ten cudownie wyrazisty owoc, którym 2009 miał przekonać dotąd nieprzekonanych do Bordeaux? Gdzie ta niesamowita pełnia bez ciężaru, intensywność bez emfazy, rozwiązanie paradoksu tak trudnego do zrównoważenia szczepu Cabernet Sauvignon? Na razie slogany o najlepszym roczniku w historii budzą politowanie.

I nie ma ratunku nawet w Cabernet Sauvignon. Zawierający go 53% Château Latour-Martillac był bardzo słaby i smakował jak smażone powidła z winogron (128 zł). Rozczarował Chevalier de Lascombes (48% Cabernet, 48% Merlot, 114 zł) i Pauillac piątej klasy Château Pédesclaux (50% CS, 121 zł). Bardzo średni jest Château Belgrave, zazwyczaj pewniak i w dodatku nie tak drogi (110 zł). Alkohol jednak ewidentnie wyłazi mu bokami.

No właśnie, alkohol. To drugi – obok ceny – rekord rocznika 2009. Tak ciepło Bordeaux jeszcze nigdy nie smakowało. Na degustacji w Centrum Wina pojawiły się dwa wina z niesłychanym w tych rejonach 15% na etykiecie: Fombrauge i L’Évangile. Dwa wina konkursowe, ulubieńce Parkera, robione przez multimilionowe holdingi zadomowione w wysokich ocenach (B. Magrez oraz Rotszyldowie od Lafite’a). Wypada mi zwrócić honor Markowi Bieńczykowi, któremu wyrzucałem wzniecanie paniki przez 15% alk., gdy większość win miała nie dochodzić do 14%. No więc niektóre doszły i do 15. I to na samym finiszu, bo Jean-Marc Quarin, Tim Atkin, Neal Martin dostali próbki tych win z adnotacją 14,5%. Nie pierwszy raz doszło więc do wielkiej ściemy...

Czytaj dalej

Wojciech Bońkowski

 


Źródło:

http://bonkowski.wordpress.com

 


 

Komentarze

Zaloguj się aby skomentować ten tekst

Zaloguj się do serwisu aby obserwować aktywność innych użytkowników i odbierać od nich wiadomości.