Po tegorocznej edycji Międzynarodowych Win w Jaśle naszła mnie pewna refleksja. Jakie jest zamierzenie polskich producentów, żeby próbować "wejść na rynek" z na przykład produkcją roczną na poziomie 100 butelek? Czy według Was mają sens degustacje, gdzie wolumen sprzedaży jest tak mały, że prawie niedostrzegalny? Wiadomo, że raczkujące polskie winiarstwo jest zjawiskiem godnym uwagi, jednak jeden z producentów sprzedał podczas tamtego weekendu ponad 60% swojej zeszłorocznej produkcji.