A więc - serów nie było, festiwalu pizzy nie było, potrawy orientalne (ryż i kurczak) skończyły się ok 13.00, na pokazy kulinarne do degustacji kolejka ostatni nie dostawali bo się skończyło, desery - brak absolutny - nie licząc ciastek z supermarketów. Nie załapałam się w zasadzie na nic oprócz wina na szczęscie. Były DobreWina i przynajmniej było z 8 butelek do degustacji. Z tego trzy pijalne. Tak więc przy tym stoliku pozostałam. Nie za długo bo brak przekasek spowodował, iż szybko zmieniłam lokal na restaurację Tai Pan. Coś katowiccy organizatorzy nie zorganizowali się niestety. Zabawne było także stoisko dietetyków:). To tak jakby na festiwalu muzycznym sprzedawali aparaty słuchowe.
Pewnie Kraków z racji doświadczenia pokaże się wystawniej...