20.09.2010 21:47
Niestety do miasteczka przybyliśmy pod wieczór i już niewiele winiarni było otwartych. Pierwsza, w samym centrum, nie przemówiła do nas, więc wyruszyliśmy na dalsze poszukiwania. Na jednej z bocznych uliczek Tokaju zobaczyliśmy odręcznie sporządzoną tabliczkę, zapraszającą do winiarni w podwórzu. Z duszą na ramieniu weszliśmy w podwórze jakiegoś gospodarstwa domowego i zobaczyliśmy przed sobą rozwarte wrota, jakby do bunkra. Powoli zeszliśmy po schodach i zobaczyliśmy długą piwnicę, wzdłuż której stały stoły i ławy. Byłoby pusto, gdyby nie właściciel siedzący na tle półki z leżakującymi winami. Czytał książkę, ale natychmiast ożywił się, gdy weszliśmy. Po obejrzeniu menu, przystąpiliśmy do degustacji. Jeden kieliszek kosztował 100 forintów, czyli jakieś 1,60 zł, przy czym najmłodsze wino pochodziło z 2007 roku. Jego smak był fenomenalny, na długo zapadał w pamięci, mimo że próbowaliśmy różne odmiany.
Szczerze, naprawdę szczerze polecam wizytę w tokajskim zagłębiu winnym, a zwłaszcza zakup pamiątkowych win. Jest znakomite na prezent dla przyjaciół, a jeszcze lepsze na długie słotne wieczory.