24.11.2010 15:01
Zobacz także
Po Rodos oprowadzał - a raczej obwoził, samochodem mocnym, choć mocno obtłuczonym - przyjazny, i to ABSOLUTNIE bezinteresownie! wspaniały Rodyjczyk, Nikos.
Zniszczył z kretesem schemat leniwego Greka: hodował owce i kozy, miał małą firmę budowlaną, a nocami pracował w rodzinnej restauracji w Theologos.
I jeszcze miał czas i zapał wozić nas w góry na wycieczki!
Któregoś wieczoru postanowiłyśmy odwiedzić Go w Jego rodzinnej restauracji, (przy głównej drodze z Teologos do stolicy).
- Zamówimy sobie jakieś małe winko i sok, pogawędzimy chwilkę i potem pójdziemy na plażę.
Chwilkę! Małe winko! Mały sok! Koń by się uśmiał!
W restauracji była wielka impreza podwójnych chrzcin bliźniaków. A w Grecji to nie byle co, schodzi się CAŁA RODZINA - od osesków przy piersi do stuletnich babć w czarnych szatach, i całe to towarzystwo je, pije, tańczy, śpiewa, nawołuje się i przyjemnie imprezuje do wczesnych godzin rannych. U nas w takiej sytuacji zamknięto by lokal dla postronnych gości, a kelnerzy biegali by z obłędem w oczach. Ale nie w Grecji. Oni tam maja cudowny talent do improwizowania.
Nikos uwijał się wprawdzie jak w ukropie, ale bez obłędu w oczach, raczej z przyjemnością. Znalazł się dla nas stolik, lekko z boku, aby móc obserwować grecką imprezę, ale niezobowiązująco.
Małe winko zmieniło się w Naszą Wielką Wypasioną Grecką Kolację :))
Helena jest wegetarianką, ale nie przeszkadzało to nikomu, chociaż Grecy uwielbiają mięso. Po prostu musakę zrobiono bez mięsa, dolmadakia - miniaturowe gołąbki z liści winogron - były tylko dla mnie, baklawa - trójkaciki z orzechami, syropem i cynamonem - mmmmmm... jaakie pyszne. A na deser jogurt z miodem w pucharku.
I do wszystkiego - tytułowe WINO NA MYSZACH - czyli retzine, na żadnych myszach, tylko zimne, domowe, białe winko, mocno zaprawione żywicą piniową (stąd ten myszowaty zapach) i podawane w lodowatym blaszanym dzbanku.
I teraz największa niespodzianka - cała ta uczta była W PREZENCIE OD FIRMY! Tu nam szczęki opadły ze zdumienia i zachwytu. Więc je szybko wypełniłyśmy wszystkim, co kochany Nikos nam przyniósł :)) A należy dodać, że wszystko było pyszniutkie, świeżutkie i DOMOWE. To było domowe jadło, jak dla własnej rodziny.
Jeśli będziecie na Rodos, w Theologos, po północnej stronie wyspy, KONIECZNIE pozdrówcie Nikosa od Joanny i Heleny z Polski. Restauracja jest przy głównej drodze, a jak sobie przypomnę nazwę, to zaraz ją tu wpiszę :)