Pod takim tytułem umieściłabym wina, które pijałam na wernisażach, ale swojskich, polskich, nie w Postmasters Gallery w Nowym Yorku (:)) więc pewnie tanie, bo wiadomo, ale ciekawe. Ostatnio zdarzyło mi się DZIWNE wino Slavia: na owolucie dwie informacje: jedna, że słodkie, druga, że wytrawne. W istocie jest bardziej słodkie niż półwytrawne, mniej słodkie niż półsłodkie. Zaraz po otwarciu butelki - zapach ostry, nieprzyjemny, jak liście czarnej porzeczki, no ale wino tegoroczne, więc dajmy mu szansę - i faktycznie, po godzinie ostrość zapachu łagodnieje, natomiast smak zadziwia: jest wytwarzane z dwóch szczepów winogron, Merlot + Pamid, bułgarskich rzecz jasna, ale smakuje JAK WINO Z WIŚNI. Złudzenie jest tak pełne, że wręcz czujemy zapach wiśniowych pestek z kwasem pruskim. Po kolejnej godzinie efekt zmniejsza się. Kupione na pewno w Carrefour. Kupiłabym go kilka skrzynek i wstawiła do piwnicy na dojrzewanie: coś mi mówi, że za rok będzie bardzo dobre, i na pewno wytrzyma długie przechowywanie. Jak na mój nos - pasuje do bigosu (takiego z suszonymi śliwkami), do czerwonego mięsa na ostro, do piernika i do Almodovara.