17.01.2009 19:02
Tym razem oprócz znakomitego przygotowania i znajomości tematu Pan Szymon zaprezentował też umiejętność panowania nad widownią, a w szczególności nad gospodarzem, co nadało spotkaniu lepszego tempa i wartkości.
Degustacja połączona była z warsztatami winnymi. Znakomity pomysł. Myślę, że do powtórzenia na kolejnych spotkaniach.
Interesujące były testy pokazujące jak smak wina zmienia się pod wpływem różnych „dodatków”. Cytryna, sól, jabłko i ser zmieniały nam smak wina. Po soli znikały taniny dobre, a pozostawały te złe, a po serze wino łagodniało, taniny znikały. Ale tego trzeba spróbować samemu. Polecam.
W warsztatach brały udział dwa wina – białe Semilion z Argentyny rocznik 2006 od Carmine Granata i czerwone Carmenere z Chile rocznik 2007 - Sutil. Na tym drugim prowadzony był test soli. Koleżanka nazwała je winem do słonych paluszków. Myślę, że to trafna ocena.
Degustacja prowadzona była tym razem pod nazwą „Uskrzydlony wieczór”. Jak się potem dowiedzieliśmy potrawy przygotowywane były przez szefa kuchni do wybranych wcześniej win.
I to był dobry pomysł.
Potrawy były z drobiu, a wina czerwone.
Do wina z Chateau Laville Bertrou z 2006 roku od producenta Gerarda Bertrand podano galantynę z kaczki. Wino bardzo dobre, o smaku wiśni tworzyło z potrawą dobrany duet. Jak się potem okazało to wino najbardziej mi smakowało ze wszystkich podanych na tej degustacji. Może dlatego, że lubię Syrah, a ten szczep był tam mocno obecny.
Kolejne wino to Pinot Noir z 2006 roku również od Gerarda Bertrand. Nie jestem zwolennikiem tego szczepu, ale to wino mi smakuje. Jego łagodny smak doskonale komponował się z pasztetem z siekanych kurzych wątróbek, który szef kuchni zaproponował mu do towarzystwa.
Jako przerywnik przed daniem głównym wystąpiła kwaśnica na gęsinie. Nieoceniony Pan Szymon wyjaśnił nam jak powinna być zrobiona i z czego prawdziwa kwaśnica. Okazało się, że potrawa, która zajadałem się w schronisku na Hali Gąsiennicowej po zejściu z Kasprowego Wierchu, gdzie właśnie zamknęli restaurację, nie była prawdziwą kwaśnicą, a jedynie jej marnym substytutem. A tak mi wtedy smakowała.
Ta przygotowana według właściwego przepisu była znacznie delikatniejsza i elegancka – taka kwaśnica salonowa.
Ale wracajmy do win.
Tautavel z 2003 roku od Gerarda Bertrand, jak nam powiedział pan Szymon powstał z odmian Syrah i Grenache. To właśnie wino zostało też użyte do przygotowania dania głównego, czyli kaczej piersi duszonej w czerwonym winie. Pychota. Kaczka jak dla mnie nietypowa, bo miękka, rozpływająca się w ustach, a do tego dobre wino. Czegóż więcej trzeba...
Degustację zakończył Muscat de Rivesaltes z 2004 roku również od Gerarda Bertrand w towarzystwie Angel food cake, czyli anielskiego ciasta. Muszę przyznać, że to ciasto nie jest moim ulubionym i może przy okazji straciło trochę wino.
Nie jestem w stanie w tym krótkim komentarzu przekazać w pełni atmosfery spotkania, którą tworzył swoimi wypowiedziami i znakomitą wiedzą Pan Szymon Kamiński. Będąc do tego człowiekiem skromnym, potrafił stworzyć znakomity klimat wydarzenia, gdzie centralną postacią jest wino i na winie koncentrowała się uwaga wszystkich obecnych.
Panie Szymonie gratuluję i czekam na kolejny Pana spektakl z winem w roli głównej.
P.S. Przy okazji prośba do gospodarza lokalu – może jakieś szkolenie dla personelu z zakresu tzw. komunikacji? Dość obcesowe traktowanie i brak profesjonalnego przygotowania bardzo zniechęca do bywania w Eterii poza degustacjami. A przecież miejsce ładne i dobry kucharz...