Jestem pod absolutnym wrażeniem winno-rowerowej wyprawy, pozazdrościć kondycji. Chyba przyszle wakacje zaplanuję pod kątem konkursu:) - tylko pewnie poprzeczka będzie tak wysoko ustawiona że trzeba będzie pomyśleć nad triatlonem winnym albo rolkami w stroju ludowym:). W Turcji, gdzie miałam przyjemność odpoczywać wino podawane do kolacji, niestety nie nadaje się do prezentacji konkursowych, jednakże plusem wypoczynku jest to że po paru dniach słodkiego nicnierobienia zadowolony homo sapiens inaczej postrzega rzeczywistość. Gderliwa żona staje się opaloną boginią, przygarbiony współmałżonek umięśnionym Apollem a teściowie szczęśliwie są daleko i z powodu cen roamingu/słabego zasięgu nie doskwierają. No i właśnie również dałam się ponieść tej holi-fali i pewnego wieczoru spożywając świeżego pstrąga i popijając wino białe wytrawne o dźwięcznej nazwie Emir z winnicy Bella, dobrze schłodzone zaczęłam odnajdywać w nim bukiet, ulotny jak wakacyjne wspomnienia jednakże równie uroczy.
Turkowie twierdzą, iż Noe, który wraz ze swoją Arką dobił do wybrzeży tureckich, stanął na górze Ararat i zdecydował że będzie winiarzem. Nie odnajdziemy w biblii ocen win jego produkcji, jednakże z uwagi na swą przebogatą historię i ogromne wpływy greckie tradycje winne są w Turcji widoczne. W czerwcu tego roku w Izmirze odbył się 35 Światowy kongres wina.
Wina tureckiego ze sobą nie przywiozłam, bo w Polsce znowu staję się wybredna...