Nomine-Renard - relacja
Upał sprzyja szampanom, więc tym bardziej po przeczytaniu zaproszenia od Moniki Żołnierzak z Domu Szampana nie mogłem się doczekać degustacji szampanów z Club Tresors de Champagne, a konkretnie z winnicy Nomine-Renard.
Początki stowarzyszenia sięgają 1971 r., kiedy to grupka winiarzy zadecydowała zwiększyć świadomość społeczeństwa w kwestii szampanów. Na początku jako Club de Viticulteurs Champenois dość szybko zaprojektowali unikalny kształt butelki. Aby należeć do tego klubu należało butelkować szampany tylko w najlepszych latach. Dodatkowo wina musiały przejść kilka degustacji w ciemno. Po piętnastu latach w 1988 r. zadecydowano o zmianie kształtu butelek, wzorując się na tradycyjnej formie. W 1999 r. zmieniono nazwę na Club Tresors de Champagne, która zachowana jest do dzisiaj. Cecile z Nomine-Renard, dość skromna i małomówna, zdradziła mi przed degustacją, że woli, jeśli to wina opowiadają za nią. Nie tracąc czasu zdegustowaliśmy 4 szampany. Klasyczny Brut, który jest flagowym winem producenta i stanowi 60% całkowitej produkcji wydał się dość delikatny z lekkimi drożdżowymi niuansami, usta odznaczyły się wysoką kwasowością i pikantnym finiszem. Brut Rose, jedyna różowa propozycja tego wieczoru, była dość krucha z nutami świeżych malin i konfiturową końcówką, dobra równowaga. Blanc de Blancs Brut to szampan na bogato; finezyjne i pluszowe, wypełniające, dobry balans. Millesime Cuvee 2008 odznaczył się masywną kwasowością, która jednak nie przyćmiła nut ciasta jogurtowego, całość treściwa i soczysta. Francja i Polska są podobne w kwestii szampana. Mieszkańcy kraju nad Loarą także wszystko, co ma bąbelki nazywają szampanem, czy to po 1 euro czy 5 euro, całe półki "szampanów". U nas nie ma instytucji, która by walczyła z takim nazewnictwem, jednak dobrze wiedzieć, że są kluby, które dbają o rzeczy oczywiste. Degustowałem na zaproszenie Domu Szampana. tekst i foto: Michał "WineMike" Misior |