Ta witryna wykorzystuje pliki cookie, dowiedz się więcej Zgadzam się

Prohibicja - część II - Tymczasem w Polsce..



W czasach wojny polsko-bolszewickiej posłom sen z powiek spędzał projekt, którego celem było zlikwidowanie handlu alkoholem. Nie umocnienie powrotu po stu dwudziestu trzech latach na mapę Europy, nie planowanie „powrotu do korzeni”, tylko właśnie sprzedaży alkoholu Sejm poświęcał mnóstwo czasu. W grudniu 1919 roku grupa posłanek doszła do wniosku, że uzyskane przez kobiety prawa wyborcze są świetną okazją do likwidacji alkoholu. Żartobliwa nazwa „Lex Moczydłowska” wzięła swoją nazwę od działaczki i prezesa „Trzeźwości”, która optowała za wszechobecną prohibicją. W sejmie grzmiała „walka z okropną plagą ludzkości, z trucizną społeczeństwa nie wpłynie na spadek dochodów państwa, ale wręcz przeciwnie: podniesie jego kondycję fizyczną i moralną.” 

 


 

Wtedy trzeba było umiejętnie odnaleźć się w gąszczu pielgrzymek, odpustów, jarmarków i tak dalej, żeby legalnie móc napić się alkoholu. Jeśli sądzicie, że stowarzyszenie pani Moczydłowskiej było jedynym, które żarliwie chciało odciąć nas od alkoholu to jeszcze nie słyszeliście o Polskiej Lidze Przeciwalkoholowej, Abstynenckiej Lidze Kolejowców, Koło Lekarzy Abstynentów, Wileńskim Towarzystwie Walki z Alkoholizmem i Innymi Nałogami, Katolickim Związek Abstynentów czy także Polskim Związku Księży Abstynentów. O ile nazwy niektórych mogą dzisiaj śmieszyć to wtedy mało komu było do śmiechu z powodu zdeterminowania wymienionych organizacji.

 

W 1927 roku skarżono się, iż „Z różnych stron kraju [docierają wieści] o szerzącej się klęsce alkoholizmu. (…) W soboty i niedziele panoszy się pijaństwo w domach prywatnych; tajny wyszynk uprawiany jest na wielką skalę – wódka sprzedawana jest w piwiarniach, a nawet w sklepach; wśród pijaków spotyka się często funkcjonariuszy służby publicznej, zwłaszcza kolejarzy; pijaństwo sroży się w dni targowe; na terenie IX Komisariatu w dzielnicy Widzew w okresie od stycznia do maja 1923 roku wyciągnięto 22 pijaków z rynsztoka i wykryto 14 potajemnych wyszynków.” W efekcie na początku lat trzydziestych ustawę o ograniczeniach w sprzedaży napojów alkoholowych „zreformowano” w taki sposób, iż stała się bezzasadna.

 

W późniejszych czasach w kraju nad Wisłą nie mieliśmy nigdy całkowitego zakazu handlu, bądź spożywania alkoholu, który utrzymywałby się przez dłuższy czas. Czasami bywa ogłaszana w trakcie wyborów oraz referendum (tzw. cisza wyborcza). W czasie wizyt papieża również sprzedawcy i właściciele firm musieli liczyć się z pewnymi ograniczeniami. W czasach słusznie minionych od 1982 roku do dnia 30 listopada 1990 roku obowiązywał całkowity zakaz sprzedaży wszelkich napojów alkoholowych przez godziną trzynastą każdego dnia. Któż nie pamięta szlagieru Shakin’ Dudiego - „Za 10 minut trzynasta/Trzynasta wybiła, wstaje nowy dzień/Ruszyła kolejka, wszystkim lżej/Życie po trzynastej tu zaczyna się/Poproszę trzy flaszki, nie pięć!”

 


 

Mieliśmy wtedy do czynienia z niekończącym się źródłem skeczy kabaretowych, humoru sytuacyjnego, czy wręcz karykaturalnych form realnego socjalizmu. Denaturat, jako wyrób zawierający alkohol, mógł zostać zakupiony dopiero po godzinie trzynastej. Co więcej, wszelkie sklepy monopolowe otwierano – jak zawsze – o godzinie dziesiątej rano, jednak nawet Dionizos nie wie, cóż robili przez pozostałe trzy godziny sprzedawcy i spragnieni klienci.

 

Ostatnio modny stał się temat zakazu sprzedaży alkoholu przez sklepy internetowe. A wszystko przez brak nowelizacji Ustawy o wychowaniu w trzeźwości z 1982 roku, która nie przewidziała – bo i jak? – istnienia internetu. Ależ to musi brzmieć! A co za tym idzie, istnienia sklepów internetowych, które sprzedawałyby wino. Miejmy nadzieję, że miłościwie nam panujący pójdą po rozum do głowy i nie wezmą dosłownie chińskiej klątwy, która brzmi – obyś żył w ciekawych czasach!


tekst:  Michał "WineMike" Misior

źródło i foto: Decanter, Drinks Business, CiekawostkiHistoryczne.pl, Ziemowit Szczerek; "Rzeczpospolita zwycięska. Alternatywna historia Polski"; Kraków 2013, Tomasz Kowalik; "Baby na Wiejskiej", "Sprawy Nauki", 12/2004; 22 grudnia 2004.

Komentarze

Zaloguj się aby skomentować ten tekst

Zaloguj się do serwisu aby obserwować aktywność innych użytkowników i odbierać od nich wiadomości.