Roman Myśliwiec - nazywany Dionizosem z Jasła, założyciel Winnicy Golesz, hodowca winorośli, prezes i założyciel Polskiego Instytutu Winorośli i Wina, wiceprezes do spraw szkoleń Stowarzyszenia Winiarzy Podkarpacia, koordynator samorządowych programów winiarskich, autor kilkunastu książek i mnóstwa publikacji o tematyce winiarskiej, członek Kapituły Wina Uniwersytetu Jagiellońskiego, członek międzynarodowej organizacji Ordo Equestris Vini Europeae (Europejski Stan Rycerzy Wina) oraz pomysłodawca i współorganizator Międzynarodowych Dni Wina w Jaśle. Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Jak wygląda ostatnie 20 lat w polskim winiarstwie?
Raczej 10-11 lat, gdyż dopiero w 2001-2002 roku zaczęły powstawać pierwsze winnice w okolicach Jasła. Mówimy tutaj o tzw. "nowożytnym" winiarstwie po wycięciu ostatnich polskich winnic w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Oczywiście wielu działkowców wyrabiało jakiś napój o nazwie wino, ale jak wiemy nie o taki produkt przecież chodzi. Dzisiaj jest w Polsce setki winnic i są sadzone w znacznie lepszych lokalizacjach niż Podkarpacie. W temacie rozwoju winnic obserwuję pewien fenomen, tak pozytywny, jak i negatywny. Pozytywny to region kujawsko-pomorski. Pomimo gorszych warunków klimatycznych, powstaje tam wiele kilkunastoarowych winnic, ale i sporo poważniejszych nasadzeń. Fenomen negatywny to niestety region południowo-zachodniej Polski, a zwłaszcza lubuskie - aż dziw bierze, że w tak sprzyjającym winorośli klimacie jest takie małe zainteresowanie nasadzeniami.
Proszę przybliżyć zagadnienie organizowanych przez Pana szkoleń dla winiarzy.
W ramach Fundacji Polski Instytut Winorośli i Wina, ale także Stowarzyszenia Winiarzy Podkarpacia organizujemy regularne szkolenia. Są to tak zwane szkolenia dla początkujących (uprawa winorośli, wyrób wina, marketing, enoturystyka), ale również różne szkolenia dla zaawansowanych (prawo winiarskie, ochrona winorośli, ocena techniczna wina, wady i choroby wina). Najbliższe takie szkolenie organizujemy w porozumieniu z Centrum Doradztwa Rolniczego w Brwinowie k/Warszawy 20-21 września b.r.
Bywa Pan określany mianem polskiego Dionizosa - jak widzi Pan siebie na polskiej scenie winiarskiej?
Przez prawie 20 lat swój sen o winiarstwie realizowałem sam, teraz mam wielu pomocników z czego się bardzo cieszę. Teraz raczej wybieram niektóre tematy dla siebie, które są w Polsce świeże i nowatorskie, np. Międzynarodowy Konkurs Winiarski Galicja Vitis. Pomagam synowi i córce w prowadzeniu winnicy, ale również w wybranych tematach. Jestem już trochę tym wszystkim zmęczony, a po wielu latach ciężkiej pracy chciałbym trochę odpocząć i nadrobić zaległości w innych zainteresowaniach. Dużo ostatnio fotografuję, to była moja druga pasja, która czekała wiele lat na poważną realizację. Ze wstydem przyznaję, że muszę się wszystkiego uczyć od nowa, ale cieszy mnie bardzo, że znalazłem teraz czas na to ciekawe hobby.
Jakie jest Pańskie zdanie na temat ostatniej nowelizacji ustawy dotyczącej min. win?
To są nawet mniej niż kosmetyczne zmiany, to kolejna nowelizacja, która poprawia raczej statystyki legislacyjne rządu, a nie los polskich winiarzy. Umożliwia na przykład zlecanie rozlewu wina zewnętrznemu wykonawcy, a przy rejestracji winnicy w ARR nie trzeba podawać numeru działki...(!)
Jak wygląda droga winiarza do zarejestrowania swojej winnicy?
Jest ciężka i kosztowna - trzeba wybrać i przygotować teren i założyć winnicę - koszt ok. 80 tysięcy zł na jeden hektar. To trudne i odpowiedzialne zadanie, bo błędów popełnionych w tym okresie nie da się już później poprawić.
Jak wygląda ogólna produkcja w polskim winiarstwie?
Istnieją statystyki oficjalne Agencji Rynku Rolnego, skromne choć z corocznym regularnym wzrostem i nieoficjalne, bo takich winnic jest w Polsce najwięcej. Każdy sobie jakoś z tym radzi manewrując pomiędzy absurdalnymi ograniczeniami polskiego prawa.
Jakie odmiany przyjmują się najlepiej, a uprawa których stanowi dla winiarza wyzwanie?
Wszyscy znają moją niechęć do uprawy w Polsce odmian winorośli właściwej (Vitis vinifera), choć przyznaję również, że podział na vinifery i mieszańce jest sztuczny i niepotrzebny. Czym niby różni się na przykład jakość win z odmian Solaris, Hibernal, czy Regent od Muskata Morawskiego, Rieslinga i Caberneta? Tak jedne, jak i drugie potrafią być bardzo dobre i nie do wypicia. Osobiście bardziej sobie cenię polskiego wytrawnego Hibernala, niż podsłodzonego niemieckiego Rieslinga. Wrażliwsze odmiany można oczywiście uprawiać także w najcieplejszych rejonach Polski, ale czy nie rozsądniej uczyć się winiarstwa na łatwiejszych (odporniejszych) w uprawie odmianach? W każdym rejonie świata, o różnym klimacie, przyjmuje się po latach jakiś określony dobór odmian i u nas też tak będzie, zwłaszcza, że nasz jest kresowy klimat do uprawy winorośli. Uważam, że nieprzemyślane próby sadzenia wrażliwych odmian bez zastanowienia i gdzie popadnie, to działanie wybitnie szkodliwe dla przyszłości polskiego winiarstwa, bo nieudane próby uprawy są znacznie bardziej widoczne dla wszystkich niż te udane.
Jaki jest według Pana największy absurd związany z polskim winiarstwem?
To, że winiarz, który chciałby sprzedać swoje wino sąsiadowi, który prowadzi restaurację, musi najpierw uzyskać koncesję na hurtową sprzedaż alkoholu - obowiązek ten wynika z ustawy o wychowaniu w trzeźwości.
W przyszłym roku minie 10 lat od wejścia Polski do UE - co zmieniło się przez ten czas w polskim winiarstwie?
Po prostu mniej więcej od tego czasu winiarstwo zaczęło w Polsce powstawać (pierwsze winnice były zakładane od 2001-2002 roku). Wejście Polski do UE przyspieszyło zmiany kulturowe w polskim społeczeństwie - łatwiejsze podróże, ale i także praca w krajach, gdzie winiarstwo jest podstawową gałęzią gospodarki. Dołączenie do państw Unii można uznać za symboliczną datę przejścia od post sowieckiej kultury gorzałki do zachodnioeuropejskiej kultury wina.
rozmawiał: Michał "WineMike" Misior
foto: Roman Myśliwiec, Ewa Wawro
|