Książka z winem w tle
Leniwe wieczory z książką w fotelu i z kieliszkiem wina? Mamy kilka książkowych pomysłów całkiem zgrabnie wpisujących się w winną konwencję. Specjalnie dla Was co tydzień publikujemy książki z winem w jakiejś roli.
Dzisiaj, specjalne mikołajkowe propozycje: kobieta, która stworzyła winnicę i 1001 win, których koniecznie trzeba spróbować przed śmiercią...
W dojrzewającym słońcu
W dojrzewającym słońcu. O kobiecie, która stworzyła winnicę
Patricia Atkinson
Wydawnictwo Literackie
Pierwsze zdanie, które wypowiedziała po francusku to Bonjour, je m’appelle Madame Atkinson, je suis desolée pour le poulets, gdy jej pies zagryzł kury sąsiadki. Pierwsze wino, które wyprodukowała, zamieniło się w ocet. Początki, wiadomo, bywają trudne.
W 1990 roku Brytyjka, Patricia Atkinson i jej mąż sprzedali wszystko i opuścili Anglię, by spełnić marzenie Jamesa o zamieszkaniu w malowniczej francuskiej wiosce. Niedaleko Bergerac znaleźli starą farmę, do której przylegała kilkuhektarowa winnica i postanowili zacząć nowe życie. Marzenie o sielance prysło bardzo szybko. Kłopoty z urzędnikami, językiem, uprawą winorośli, w której byli absolutnymi debiutantami, kaprysami pogody, finansowe tarapaty i choroba męża mogły zniechęcić. Ale Patricia nie poddała się.
Oto opowieść o ludzkiej życzliwości, potędze marzenia, osobistej zmianie i sukcesie, który przychodzi po ciężkiej pracy.
"Prawdziwy brylant - historia napisana z prawdziwym wdziękiem i pasją życia, pełna fascynacji ziemią i wszystkim, co na niej żyje." Joanne Harris
"Pięknie napisana, heroiczna opowieść pachnąca winogronami. Głęboko ludzka i zabawna." JillyCooper
"Uderzająco piękna opowieść o la vrai vie rustique francaise." The Guardian
Prolog- sierpień 2002
Patrzę w stronę Clos d’Yvigne spod kościoła w Gageac; poranne słońce rzuca cętki światła na nowy mur, wyglądający jakby stał tu od zawsze. Widnieje na nim nazwa Clos d’Yvigne: wypukłe czerwone litery na tle piaskowego i białego kamienia. Za murem kryje się niewielkie podwórze z tamaryszkami i glicynią. Na prawo — niedawno zbudowana sala do degustacji, z przylegającym biurem i zapasowym magazynem. Po lewej stronie dziedzińca mój dom, a za nim winiarnia, bijące serce winnicy. Mieści kadzie i beczki oraz wszelkie urządzenia potrzebne do wyrobu wina: pompy, zbiorniki, szlauchy i prasy.
W maleńkim sadzie owocowym na tyłach winiarni stoi traktor Massey Ferguson. Jeszcze dalej ciągnie się winorośl: na pierwszym planie parcelle odmiany merlot, której owoce właśnie zaczynają zmieniać kolor z zielonego na głęboki, biskupi fiolet. Mam jej dwadzieścia jeden hektarów, zajmujących pasmo pięknych wzgórz ciągnących się wzdłuż lewego brzegu rzeki Dordogne w południowo-zachodniej Francji.
Duże, gęste liście okrywające pędy pną się ku słońcu, sycą jego blaskiem i przesyłają soki do owoców. Szacuję, że zbiorę je dopiero w październiku. Jest niedzielne popołudnie w połowie sierpnia. Ten dzień tygodnia mam dla siebie; już to stanowi rodzaj wyzwolenia. Mogę pracować, jeśli zechcę, ale oficjalnie to czas odpoczynku.
Idę przez parcelles winorośli w stronę chylącego się krzyża stojącego przy zrujnowanym domu. Przed budynkiem znajduje się drzewo ze starą drewnianą ławeczką, na której Madame Cholet zwykła przesiadywać popołudniami.
Stoję w najwyższym punkcie swojej ziemi; płaskowyż ma postać rozległej, płaskiej misy obsadzonej winoroślą, o brzegach usianych pamiątkami przeszłości. Na zachodzie wznosi się przypominająca fortecę bryła zamku Saussignac z wysoką iglicą kościoła tuż obok. Na południu leży mój dom, a za nim piękny zamek Gageac, siedziba rodziny de La Verrie. Na północy grunt opada stromo ku Dordogne. Daleko w dole pola i winnice tworzą żółto-zieloną mozaikę.
Ukryte w dolinie rzeki leży historyczne miasteczko Bergerac, o które protestanci walczyli z katolikami w czasach wojen religijnych, a Anglia z Francją podczas wojny stuletniej. Na prawo na pierwszym planie widać zagajnik, a dalej Pamport, gdzie stoczono pierwszą bitwę tej wojny, oraz rozrzucone między wioskami owocowe sady i winnice, uprawiane tu od stuleci.
Patrzę na horyzont i krajobraz — ponadczasowy, lecz zmienny, ukształtowany nie tylko przez historię i kulturę, lecz także przez związki z winną latoroślą i przyrodą. Wśród tych widoków, zarówno bliskich, jak odległych, toczyło się moje życie przez ostatnich dwanaście lat. Przybywszy nieoczekiwanie, zapuściłam tu korzenie i nauczyłam się utrzymywać z ziemi i winnych krzewów.
Jest gorąco. Patrzę na pobliskie winnice: wdzięczne, wyraźnie odgraniczone dywany bujnej zieleni rozpościerające się na wprost i na prawo ode mnie. Smugi o różnych fakturach i barwach, których łagodne, faliste krzywizny naśladują rzeźbę okolicy. Letnia mgiełka zawisła nad nimi jak opończa.
Warkot odległego traktora przywołuje poczucie wspólnoty. Przystaję na moment. Osłaniając oczy dłońmi, mrużąc je w połyskliwym blasku słońca, patrzę wyżej, w stronę cmentarza z ciemnymi, tajemniczymi cyprysami, i dalej, ku winnicy na grzbiecie pagórka. Jean de La Verrie orze bez pośpiechu, w górę i w dół rzędów winorośli; rytmiczny dźwięk silnika podkreśla upał.
1001 win, których warto spróbować
1001 win, których warto spróbować
Neil Beckett
Wydawnictwo Muza
Przewodnik "1001 win, które warto spróbować" pomoże podjąć decyzję, jakie wino do jakiej potrawy wybrać. Książka zawiera opisy najlepszych win oraz ich roczniki. Opisy win są ujęte w grupy: - wina musujące - wina białe - wina czerwone - wina wzmacniające Wybór wina ułatwiają indeksy: - według regionu występowania - alfabetyczny producentów - według cen Identyfikację wina ułatwiają wizerunki butelek, etykiet, a czytanie uatrakcyjniają zdjęcia winnic, winiarni i inne.
1001 wyzwań Tomasz Prange-Barczyński Oczywiście, że lubimy takie książki. Ich lektura sprowadza się najczęściej do klasycznej wyliczanki: piłem, nie piłem, piłem, nie piłem, ach – tę nawet mam w piwnicy, a tamtą widziałem u S. Mowa o wydanym właśnie przez Muzę opasłym tomiszczu pod redakcją Neila Becketta, ze wstępem samego Hugh Johnsona „1001 win, których warto spróbować”. W oryginale książka nazywa się „1001 win, których musisz spróbować nim umrzesz”. Różnica subtelna, choć znacząca. Autorzy zwracają natomiast uwagę, że książka nie nazywa się „1001 najlepszych win świata”, a niektóre opisane butelki warte są otwarcia nie dlatego, że są wielkie, ale bardzo sławne. Dlatego mamy obok siebie Romanée-Conti i Blue Nun Liebfraumilch. Wybór jest do pewnego stopnia subiektywny, choć mając do dyspozycji aż 960 stron można tu zmieścić właściwie wszystkie okrzyczane wina świata. Beckett twierdzi, że to przewodnik dla „pragmatycznych hedonistów”. Możemy też śmiało założyć, że wielu najdroższych i bardzo rzadkich win nigdy nie spróbujemy, ale tu Beckett słusznie pisze, że ciekawią nas Mount Everest oraz K2, choć być może nigdy ich nie zobaczymy nie mówiąc o zdobyciu tych szczytów. Podobnie jest z zapoznaniem się z kulturą wina – warto ją poznać, bo poszerzamy nasze horyzonty. Z drugiej strony naliczyłem w książce blisko 40 win kosztujących mniej niż 10 euro, zdecydowana większość mieści się zaś w przedziale 10-50 euro. Można zatem śmiało zaczynać przygodę – wiele butelek można pozyskać także w Polsce.
1001 win podzielonych jest na działy: musujące, białe, czerwone i wzmacniane. Reprezentowane są niemal wszystkie kraje winiarskie, choć w kilku przypadkach czuję niedosyt: tylko dwa wina słoweńskie, trzy greckie, jedno chorwackie, a z Węgier jedynie tokaje i to niemal wyłącznie sześcioputniowe aszú. Dla ciekawskich jest za to chardonnay z Teksasu. Nie czepiajmy się jednak. Większym mankamentem książki, a właściwie jej polskiej edycji jest tłumaczenie, czy też brak jego merytorycznej konsultacji. Stąd kwiatki w rodzaju sadzonki szczepu Château Lafite, kwasowość ulotna, czy twierdzenie, że aszú znaczy po węgiersku tyle co „wytrawny”. (Bardzo zaciekawił mnie tor rozumowania tłumacza, a ponieważ nie dotarłem do oryginału hipotezę mam następującą: „aszú” to po węgiersku tyle co zrodzynkowane, podsuszone grona dotknięte szlachetną pleśnią grona; tłumacz widząc jakąś formę słowa „dry” użytego w kontekście podsuszenia winogron na krzaku zrobił z tego „wytrawne”). Ale znów – nie czepiajmy się zanadto. „1001 win” to fajny prezent dla każdego, kto choć trochę interesuje się winem i w przeciwieństwie do na przykład „1001 miejsc historycznych, które warto w życiu zobaczyć” zdecydowanie łatwiej zaliczyć choćby część zawartości tomu. Ku inspiracji Mariusz Golak
Czy wiedzą Państwo, co można znaleźć między włoskim prosecco Bosco di Gica Brut a sherry Williams & Humbert Dos Cortados Palo Cortado VOS? Otóż ni mniej, ni więcej tylko 999 innych znakomitych win.
Nie jest to bynajmniej opis półki z trunkami będącej materializacją marzeń każdego winomana, ale zawartość książki zredagowanej przez Neila Becketta (ze wstępem Hugh Johnsona), która w 2010 roku trafiła do polskich księgarń.
1001 win, których warto spróbować – ten tytuł mówi wszystko. Spektrum opisanych trunków jest doprawdy przeogromne, tak samo jak wielość ich stylów i tradycji winiarskich. Wszystko ujęte zostało w porządku alfabetycznym i pogrupowane w iście degustacyjnym szyku, poczynając od win musujących poprzez białe i czerwone, a na wzmacnianych kończąc. Nic, tylko zasiąść do degustacji, przepraszam, do… lektury.
Liczba opisanych w książce trunków może przyprawić o zawrót głowy. To zadanie, któremu nie byłby w stanie sprostać jeden człowiek, dlatego autorów haseł jest niemal pięćdziesięciu. Poszukiwanie jakiegokolwiek wspólnego mianownika dla wszystkich zebranych tu win to trud daremny. Ale nie to było zamiarem Neila Becketta.
Trop interpretacyjny kryje się w tytule książki. Wina, których warto spróbować, nie roszczą sobie prawa do bycia winami najlepszymi. Wybór jest tu kwestią subiektywną, tak samo jak subiektywne są smak i gusta. Podejrzewam, że wielu z nas mogłoby stworzyć inny, równie interesujący zestaw, więc dyskusja na temat doboru trunków nie ma w kontekście tej książki większego sensu.
Również wymiar edukacyjny nie jest tu najważniejszy, bowiem charakterystyki poszczególnych win są dość krótkie, a przy tym niejednorodne – niektóre z nich eksponują historię, inne zaś więcej uwagi poświęcają walorom smakowym lub metodom produkcji.
Z tego względu należy ją przede wszystkim traktować jako smakowitą inspirację. To niczym kolekcja map miłośnika zamorskich podróży, które nawet nigdy niezrealizowane, stale będą zapładniały jego myśli.
Źródła:
http://www.wydawnictwoliterackie.pl http://www.literia.pl http://www.premiery.pl http://www.muzaklub.com http://www.magazynwino.pl http://merlin.pl http://czaswina.pl
|