Na początku XX w. pewien fiński rybak z Wysp Alandzkich na północnym Bałtyku natrafił na wrak statku leżącego 55 m pod powierzchnią morza. Jednostka była mała, więc bardzo długo nikt nie wierzył, że we wraku znajduje się coś wartościowego. Kiedy 16 lipca 2010 roku grupa szwedzkich nurków zeszła na dno, okazało się, że we wraku 230-letniego szkunera odnaleźli 168 butelek szampana!
Kiedy wyłowili jedną z butelek, pod wpływem zmiany ciśnienia wyskoczył korek. Nurkom nie pozostało nic innego jak wypróbować wino. Okazało się, że mimo upływu lat szampan wciąż jest znakomity. Trunek zachował swoje właściwości dzięki warunkom panującym na dnie morza – stałej, niskiej temperaturze, ciśnieniu, ciemności i całkowitemu bezruchowi.
Rozpoczęła się trudna operacja wydobycia cennego ładunku na powierzchnię, a na wyspy zjechali najlepsi enologowie i sommelierzy z całego świata.
Wyłowione butelki nie miały jednak żadnych etykiet; jedyną możliwością ich identyfikacji było odszyfrowanie liter zdobiących korki. Wstępne badania ujawniły, że 47 butelek to Veuve Clicquot z 1841 roku – produkt najsłynniejszego w tamtych czasach domu Veuve Clicquot, który eksportował szampana do Rosji drogą morską. Były w znacznie lepszym stanie niż reszta frachtu, co trzeba zawdzięczać wadze, jaką wdowa przywiązywała zarówno do jakości wina, jak i jego opakowania. Dom Veuve Clicquot natychmiast poinformował media o znalezisku i już wkrótce przygotował w swych piwnicach specjalną salkę, nazwaną „Krypta Alandzka”, gdzie miała być wystawiona jedna z odnalezionych butelek, wypożyczona przez rząd alandzki na rok.
Okazało się, że wśród wyłowionych szampanów znajdują się również butelki tajemniczej firmy Juglar, która nie istnieje od 180 lat. Ale za to istnieje znakomity dom szampański Jacquesson uważający się za spadkobiercę Juglar. Jacquesson potwierdził, że co prawda w chwili katastrofy Juglar już nie istniał, ale Jacquessonowie część butelek nadal oznaczali godłem Juglara, gdyż w tamtym czasie cieszył się on renomą.
Nieszczęście w tym, że archiwa domu Jacquesson spłonęły w zawierusze wojennej i trudno jest to bezpośrednio udowodnić. Niemniej firma Jacquesson również miała ochotę skorzystać z gratki i ozłocić swą tradycję skarbem bałtyckim. Do boju ruszyli historycy obu wspomnianych domów, z obu stron padały różne komunikaty i zaczepne stwierdzenia.
Swoje trzy grosze miał też nadzieję utargować inny dom, Vranken Pommery, mający w portfolio słynną firmę Heidsieck & Co Monopole. Kolejna analiza korków wykazała bowiem, że cztery butelki z bałtyckiego skarbu pochodzą właśnie od Heidsiecka. Tę najlepiej zachowaną wycenia się na 100 tys. euro.
Kiperzy dostawali gęsiej skórki na samą myśl, że szampan, którego mieli wkrótce posmakować, pochodził z produkcji osobiście nadzorowanej przez legendarną Barbe-Nicole Clicquot Ponsardin. Nie zawiedli się. Dostali nektar o „radosnym nosie z nutą kawy, przyjemnym smaku z nutką kwiatową i akcentami cytrusowymi”. Oczywiście, wino miało zupełnie inny charakter niż dzisiejsze szampany o zawartością cukru ok. 10 g/l. Alandzki trunek był 10-krotnie słodszy (ponoć Rosjanie pijali go jeszcze z kostką cukru).
Szybko okazało się, że w butelkach trzeba jak najszybciej wymienić korki – po wyciągnięciu z wody i zmianie warunków szybko uległyby zniszczeniu. Na zaproszenie władz Alandii i firmy Veuve Clicquot na wyspach zjawili się przedstawiciele firmy Amorim, największego na świecie producenta korka. Opracowali najlepszą i najbezpieczniejszą metodę ponownego zakorkowania butelek, tak by nie naruszyć ich drogocennej zawartości.
Ostatecznie z dna wyłowiono 145 butelek szampana Juglar, Veuve Clicquot i Heidsieck. W czerwcu 2011 roku jedną z butelek Veuve Clicquot sprzedano na aukcji w Mariehamn, stolicy Wysp Alandzkich, za 30 tysięcy euro. Nikt do tej pory nie zapłacił tyle za butelkę szampana.
Katarzyna
Źródła:
http://www.forbes.pl http://www.logo24.pl http://www.npr.org http://en.rian.ru http://bnn-news.com http://es.paperblog.com
|