Z dumą prezentujemy wywiad z Tomaszem Koleckim-Majewiczem, czterokrotnym Mistrzem Polski Sommelierów, członka jury wielu prestiżowych konkursów winiarskich, reprezentanta Polski na zawodach w Santiago i Strasbourgu w 2010 r. oraz na Mistrzostwach Świata Sommelierów w Tokio w 2013 roku, ponadto eksperta winiarskiej w Winezji oraz doradcę winiarskiego w JMP (Biedronka). Ze swoim charakterystycznym humorem odpowiedział na zadane pytania.
1) Dlaczego został Pan sommelierem? Jak to się stało, że został Pan sommelierem? Jaka była Pańska droga do tego zawodu?
Nie miałem chyba innego wyjścia. Od maleńkości pociągało mnie gotowanie, świat restauracyjnego życia. Od szkoły średniej, porzucając inne rozważane zawody, cała droga wiodła przez gastronomię, a na niej spotkałem ludzi, którzy skierowali mnie na ten, a nie inny peron stacji końcowej.
2) Co uważa Pan za najważniejsze w pracy sommeliera?
Umiejętność słuchania, empatia, satysfakcja z czynienia innych szczęśliwymi, zręczność, takt oraz... excel i word.
3) Czy wyobraża Pan sobie pracę w innym zawodzie? Jeśli tak, to w jakim?
Oczywiście! Pilot odrzutowca, kierowca wyścigowy i super agent wywiadu. 4) Jak polscy sommelierzy prezentują się na tle swoich kolegów w innych krajach?
Bardzo dobrze, a nawet jeszcze lepiej. Dystans rzeczywisty pomiędzy nami, a pozostałymi, "starymi" krajami sommelierskimi, regularnie się zmniejsza, a wśród nowych dla profesji narodów jesteśmy absolutnie czołówką. Spośród 25 ASI Diploma aż 2 pochodzi z Polski. Nowych talentów w kraju i zagranica także nie brakuje. Śmiem twierdzić, że choć mi się nie udało o mały włos, to jesienią możemy być świadkami kolejnego kroku w górę, a przyszłym - kolejnej rewolucji w układzie sił.
5) Co mógłby Pan poradzić osobom, które chcą pracować w zawodzie sommeliera? Na co powinny zwrócić szczególna uwagę?
Na wodę sodową... A na poważnie - przed samozachwytem i stagnacją. Kto utknie w tym miejscu, zazwyczaj na początku drogi, w nieświadomości dalszego ogromu wiedzy i zadań, łatwo mianuje się "znawcą" i informuje o tym wszystkich wokół przy każdej nadarzającej się okazji. A znajomość kilku formułek z książki, okazjonalne wizyty na degustacjach i recytowanie kontretykiet, to zaledwie wstęp do zasadniczej nauki i progresu zawodowego.
6) Które wino wypite lub zdegustowanie w tym roku przyniosło Panu największą satysfakcję?
Trudne pytanie.... Na pewno nie daje szans na sprawiedliwą i jedynie słuszną odpowiedź. Hmm... Jeżeli jedno, to niech będzie nim Chateau Climens 1949. Dlaczego? Bo złamało kilka stereotypów. Nie najbardziej okrzyczane wśród braci... W małej butelce... A oprócz oczywistej przyjemności, od razu przywiodło na myśl tylko jedno słowo: wieczność.
7) Czy mógłby Pan podzielić się swoimi wrażeniami ze spotkania panelu degustacyjnego klubu "Nasze-wina"? Czy miałby Pan jakieś sugestie dla organizatorów tych spotkań?
Bardzo podoba mi się formuła paneli NW. Degustacja w ciemno, hedonistyczna, ale solidnie podparta materiałami merytorycznymi, plus wymiana komentarzy i wrażeń otwarta i w świetnej atmosferze. To był bardzo miły i wzbogacający ducha i wiedzę wieczór.
8) Czy zmierzył się Pan z degustacją w ciemno, podczas której próbka wina w kieliszku nie wskazywała na żaden ze znanych Panu regionów?
Wiele razy. W dzisiejszych czasach, to żaden w sumie kłopot wymodelować wino tak, by miało mało wspólnego z oryginałem. A co ważniejsze, w czasach globalizacji - co raz częściej spotykane. Czy to złe zjawisko? Raczej nie. Ot kolejna alternatywa dla tradycjonalistów. I wśród winiarzy, i wśród amatorów trunku
9) Jakie są trzy najważniejsze rzeczy w pracy sommeliera?
Trybuszon, szkła, chłodziarki.
rozmawiał Michał "WineMike" Misior
|