Wreszcie znalazłem chwilę czasu aby podsumować tygodniową wyprawę do Toskanii, którą dzieliłem pomiędzy zwiedzanie niezliczonych zabytków i równie niezliczonych winotek w miastach i przy winnicach. To nie była moja pierwsza wyprawa w te okolice, ale atrakcji jest w krainie Chianti tak dużo, ze zawsze znajdzie się coś nowego. Tym razem odkrywaliśmy m. innymi ślady Etrusków. Poruszaliśmy się wzdłuż słynnej drogi 222 biegnącej wzdłuż drogi istniejącej już w czasie Etrusków i Rzymu (zwanej obecnie Chiantigiana lub Via Senese) przebiegające od Florencji do Sieny przez Greve i Castellinę oraz również wzdłuż pochodzącęj z czasów rzymskich drogę Francigena ze Sieny przez Abadia a Isola i San Gimigniano do S.Genesio oraz Volteraną biegnącą z Volterry do Florencji przez Pogibonsi. Jadąc Via Senese zboczyliśmy także do Raddy, Gaiole, Felsiny i Monteriggioni.Wszyscy miłośnicy Chianti i Chianti Classico natychmiast rozpoznają te miejscowości jak centra produkcji i promocji tego wina. Miasteczka jak z pocztówek, Monteriggioni wygląda tak samo jak w 14 wieku. Obszar gmin Castellina, Gaiole, Greve, Radda, S.Casciano Val di Pesa, Barberino, Tavarnele i Castelnuovo to obszar słynnego konsorcjum założonego w latach trzydziestych ubiegłego wieku kodyfikującego produkcję Chianti Classico. W roku 1967 wydzielono jeszcze 6 dodatkowych obszarów Toskanii mogących produkować Chianti tj. Montalbano, Colli Senesi, Colli Fiorentini, Colli Aretini, Colline Pisano oraz Colline Pistoiesi. Historii Gallo Nero nie będę przytaczać, bo jest powszechnie znana.
W tym roku pominęliśmy region Brunello di Montalcino i Nobile de Muntelpulciano. Wątroba mogłaby już odmówić posłuszeństwa, nie wspominając już o konieczności głębszego sięgnięcia do kieszeni. Po prawdzie dobre Chianti też nietanie ale dla dobra właściwej edukacji trzeba było je spróbować. Od razu powiem, że najsmaczniejsze, moim zdaniem, Chianti, które próbowałem to Rancia Felsiny (niestety okropnie droga – 42 euro), Peppoli Chianti Classico Antinoriego (tylko 18 Euro plus magia nazwiska) oraz Castello D'Albola (18 Euro). Chętnie przechowywałbym ich duże zapasy w mojej piwniczce na wino. Generalne spostrzeżenia mam takie: pomiędzy moją pierwszą wizytą w Toskanii (5 lat temu) i obecną, wszystko poszło w górę: jakość wina ale i niestety ceny jeszcze bardziej. Wtedy butelkę Chianti z kogutkiem (jednak gwarancja jakości) można było nabyć już z 4 Euro, teraz minimum 7. Ceny degustacji także wzrosły, mniej jest także tych darmowych lub darmowych pod warunkiem, że się coś zakupi. Pojawiło się także znacznie więcej win autorskich tzn. kupaży Sangiovese z międzynarodowymi szczepami tzn. Cabernet Sauvignon, Merlot czy Syrah. Ten ostatni szczep robi się także znacznie bardziej popularny. Pojawiają się butelki wina tylko z tego szczepu. Mile też zaskoczyły mi wina Colli Senesi, które po raz pierwszy próbowałem w Monteriggioni, o pięknym kolorze, owocowym bukiecie, pełnymi ciała i dobrze wbudowanej beczce. Ceny od 6 do 20 euro. W dalszym ciągu w miejscach wzmożonego ruchu turystów ( Volterra, Sam Gimignano, Rada, Castelina) próbuje się im wcisnąć wina po kilka euro, pięknie popakowane, stojące na zewnątrz w pełnym słońcu (sic!) i prawie niepijalne, ale to typowy folklor. Trzeba zejść z wyznaczonych szlaków, aby trafić na dobre miejsce do zakupów i degustacji.
Takim była Enoteca La Fiaschetteria przy ulicy Via San Mateo 46-48 w San Gimignano. Właściciel nie tylko szczodrze dzielił się winem ale też ciekawie opowiadał. Chciałem u niego kupić Vernaccię od Panizzi'ego, która ma w literaturze winiarskiej dobre recenzje. Pierwsze jego słowa były takie: czy chce Pan najpierw spróbować? Taka odpowiedź to pełnia szczęście dla miłośnika wina. W sumie degustowałem 6 różnych wersji Vernacci różniących się sposobem winifikacji i oczywiście ceną. Vernaccia di San Gimignano to jedyna apalacji DOCG białego wina w Toskanii. Ceny od 3.5 do około 30 euro za butelkę. Te najtańsze to wina dość poślednie, o kwiatowej nucie i przeciętnej kwasowości dobrze pasujące do potraw z jarzyn, te najdroższe to wina bardzo złożone i znakomite. Generalnie szokująca jest różnica pomiędzy podstawową Vernaccią winifikowaną w stalowych tankach, a tą leżakowaną w nowych dębowych beczkach. Evoa od Panizzi’ego ma piękny złocisty kolor, nos bardzo intensywny: kwiaty bzu, zioła, wanilia, imbir. Świetne wino (21 euro). Inną Vernaccię, od innego producenta, leżakującą w dębie, przy degustacji w ciemno pomyliłbym po zapachu natychmiast z kalifornijskim Chardonnay. Przyznam, że ta wersja mi nie odpowiadała. Ta od Panizzi’ego leżakująca w używanym dębie była znacznie lepsza. Właśnie odkryłem, ze wina od tego producenta ma Salute państwa Kucharzewskich. Zachęcam do spróbowania.
Wojciech Wojtanowski Kieliszki Eisch
|