Ta witryna wykorzystuje pliki cookie, dowiedz się więcej Zgadzam się

Wojciech Bońkowski o finałowej degustacji Grand Prix Magazynu WINO 2011

 

 

Kurioza i sensacje - finałowa degustacja Grand Prix Magazynu WINO 2011


Wojciech_Bonkowski magnify Wojciech Bońkowski 51 win za nami. Minął pierwszy dzień finałowej degustacji Grand Prix Magazynu WINO. Po raz pierwszy w sześcioletniej historii tych nagród nie należałem do grona szortlistującego wina do ścisłego finału, nie musiałem błagać importerów o terminowe nadesłanie butelek, pakować ich w skarpety, doprowadzać do idealnej temperatury degustacyjnej – przyszedłem na gotowe, usiadłem, włożyłem nos w kieliszek i zacząłem degustować. Jak poszło?

Pierwszy dzień degustacji – wina białe, musujące i słodkie.

W stosunku do zeszłego roku komisja oceniająca wina została ograniczona. Dziś zasiadło w niej tylko 14 osób, w tym siedem z szeroko pojętego panelu degustacyjnego MW. To kompromis i wyciągnięcie wniosków z poprzednich lat, gdy do punktacji dopuszczeni byli importerzy ocenianych win (to na pewno nieszczęśliwa praktyka z uwagi na konflikt interesów) lub gdy reprezentacja głosów nieredakcyjnych – blogerów, sommelierów itp. – była dużo większa (w 2009 roku dla win czerwonych – 2/3). W tym roku większy wpływ na ostateczną punktację ma rdzeń programowy MW.

W związku z powyższym nikt z redaktorów nie zrezygnował z przywileju oceniania win. Wszak ktoś musi nadzorować proces ich przygotowania do degustacji. Powierzony on został Katarzynie Niemyjskiej, sekretarz redakcji MW. Jednak sama kolejność win w degustacji była „całkowicie losowa”. I tu doszło do największego kuriozum. Nastąpiło zupełne pomieszanie z poplątaniem, gdy w kategorii „win białych powyżej 100 zł” w kieliszkach stały kolejno słodki Riesling Auslese, Chablis Grand Cru, Riesling alzacki, Sauvignon z Nowej Zelandii i półsłodki Gewurztraminer.

Jaki to ma sens? Na to pytanie redaktorzy MW odpowiedzieli, że przecież to nie ma znaczenia, bo i tak wszystkie wina nalewane są w jednym czasie, więc każdy degustuje jak chce. Tyle że ja nie chcę pić Chablis po Auslese, a co jest co, wiedziałem dopiero po wzięciu do ust. Z jakichś powodów na całym świecie Sauvignon degustuje się przed Chardonnay, a Chardonnay przed słodkim Rieslingiem. Czy Magazyn WINO chciał ustanowić tu nowy światowy standard? Chyba nie chciał, tylko po prostu tak wyszło. Skutecznie pozbawiło to szans na dobry wynik wina na „niebiorących” pozycjach, np. Prosecco Cartizze Nino Franco degustowane po mocarnym szampanie Le Mesnil Grand Cru. A wszak nie od dziś wiadomo, że w obiektywnej degustacji w ciemno ogromny wpływ na rezultat mają takie czynniki, jak kolejność podawania win, ich temperatura itp.

Kuriozalny miszmasz słodkiego z wytrawnym wynikał też z rekordowej obecności w finale win słodkich i półsłodkich. Na 30 butelek (pomijam kategorie musujące i deserowe) aż sześć było win z cukrem resztkowym i kolejne dwa w stylu utlenionym. Do tego kolejnych pięć Rieslingów mniej lub bardziej wytrawnych. Za to tylko 4 Sauvignon Blanc, 3 Chardonnay i jedno (!) wino z Nowego Świata.

Podobnie jak w poprzednich latach, wybór win do finału jest wypadkową paneli degustacyjnych z całego roku, uzupełnianą o propozycje redaktorów i współpracowników MW. Trudno nie dostrzegać w rekordowej reprezentacji Alzacji (8 win na 30! przy zaledwie 2 z Burgundii i 2 z Austrii) wpływu Tomasza Kurzei, który w 2011 r. dołączył do ścisłego grona współpracowników MW, a który biodynamiczne, cukrowe smaki alzackie ukochał ponad inne. Nie mam nic przeciwko krytyce autorskiej, lecz czym innym jest „Wybór Redaktora” w jednym z dwumiesięcznych paneli, a czym innym doroczne nagrody, mające (w teorii czy nawet nie w teorii?) odzwierciedlać najlepsze wina białe dostępne na polskim rynku. Sytuację, w której w kategorii „od 50 do 100 zł” wybierać trzeba między 11 winami, z których cztery są z Alzacji, kolejne trzy z Francji, dwa z Włoch, po jednym z Hiszpanii i Austrii (oba beczkowe) trudno określić inaczej niż sekciarstwem.

Jeszcze istotniejszą sprawą jest zupełna rewolucja kategorii cenowych, w których przyznawane są medale. W poprzednich latach wina białe i czerwone oceniano do 30 zł, do 60 zł oraz bez limitu. Obecnie najtańsza kategoria to wina do 50 zł! Jako uzasadnienie tej dziwnej decyzji redaktorzy MW podają, że wiele win dotąd podpadających pod najniższą kategorię podrożało powyżej 30 zł, a euro jest dziś drogie jak nigdy. To prawda, ale wystarczyło tę kategorię przemianować na „do 35 zł” albo w ostateczności „do 40 zł”. Albowiem „do 50 zł” nie ma już nic wspólnego z tym, co najbardziej interesuje większość konsumujących wino Polaków, czyli przystępną cenowo butelką do codziennego picia.

Codzienna butelka z pewnością nie powinna kosztować 50 ani nawet 40 zł i nieprzypadkowo o winach „do trzech dych” powstają nawet specjalne blogi. I jest zupełną nieprawdą, że z powodu kursu walut albo galopującej inflacji nie można kupić porządnego wina za mniej niż 30 zł. Można – zarówno w supermarkecie (Magazyn WINO tych win nie ocenia), ale też u małych importerów, z którymi MW stale współpracuje. Likwidacja kategorii „do 30 zł” wydaje się więc decyzją zupełnie nieprzemyślaną.

A jak było na degustacji? Słabiznę w kategorii (pożal się Boże) do 50 zł wynagrodziły fantastyczne wina słodkie – moim faworytem w ciemno okazał się Kikelet Tokaji Aszú 6P 2007 (...), który pobił Szamorodnego 2008 Istvána Szepsyego (dużo w tym tokaju Muszkatu, przez co charakter jest mniej klasyczny niż zwykle) i Vin Santo 2003 od Isole e Olena. Wśród win musujących rozbłysła pełnią blasku Franciacorta Satén Ante Omnia Majoliniego, bijąc w mej punktacji szampany Billecart-Salmon, Pierre Gimonnet i Le Mesnil. Choćby dla tej sensacji warto było wstać dzisiaj z łóżka.

(...) A oto wrażenia i wnioski z drugiego dnia degustacji Grand Prix MW:

 

Wina różowe

Mój faworyt: La Valentina Montepulciano d’Abruzzo Cerasuolo. Wszystkie próbowane w tym roku wina różowe pochodziły z rocznika 2010. (Brawo!). Nie wszystkie były jednak bardzo świeże. Montepulciano dało radę, było winne jak trzeba i ładnie rozwijało się w kieliszku. Takiego rosato napiłbym się nawet w zimie.

Rozczarowanie: Tamás Dúzsi Kékfrankos Rosé. Flaszki tego winiarza zachwycały w poprzednich latach relacją jakości do ceny. To wino jest jednak cienkie i utlenia się w kwadrans.

Wina czerwone do 50 zł

Mój faworyt: Thierry Germain Anjou Rouge 2010 (Wineonline). Z aż trzech win tego winiarza na 88 ocenianych w finale (to chyba lekka przesada?) naprawdę podobało mi się to niedrogie i prawdziwie autentyczne, smakujące kredowym garbnikiem Cabernet Franc. To była w ogóle bardzo dobrze obsadzona kategoria – smakowało mi Côtes du Rhône z Domaine Rigot czy ciekawie eleganckie Sanguinhal Quinta de S. Francisco 2008. Zgrzytem była tylko utleniona Palmela ze spółdzielni.

Wina czerwone 50–100 zł

W tej kategorii było dużo emocji. Poruszyło mnie znowu loarskie Cabernet Franc – Les Picasses 2005 od Olgi Raffault, rozpoznawalne na odległość swoim niedzisiejszym stylem. Po raz pierwszy próbowałem Le Roc des Anges Segna de Cor 2009 i chciałbym jeszcze. Wszystko to było jednak niczym przy Marcel Lapierre Morgon 2010. Wino wybitnie niekonkursowe i trwożę się, że jego kryształ zniknął gdzieś jurorom między Mencíą a Chianti Classico, ale dotknięcie tej czereśni było niezapomnianym momentem. Do finału nie wpuściłbym smakującej w ciemno jak banalny Cabernet Barbery Zio Nando 2008 od Rivetto.

Wina czerwone powyżej 100 zł

Dziewięć win, trzy wyróżniające się – złoty medal przyznałem Oddero Mondoca di Bussia Soprana 2005, choć nie jest to wybitne Barolo, częściowo z powodu twardego rocznika. Srebro – najszczerzej The Signature 2005 od australijskiej Yalumby, świetnie zrównoważonej i soczystej kompozycji CabSauv–Shiraz.

Rozczarowań w tej kategorii było jednak sporo. Gdzieś ulotnił się dawny czar Sacrisassi (2008) od Le Due Terre, nie zasługiwał na miejsce w dziewiątce Weninger Kékfrankos Spern Steiner 2007 (Interwin). Zachwycający na średniej półce Thierry Germain swą kosztowną La Marginale 2008 wzbudził uczucia co najwyżej letnie. Mógłbym psioczyć, że zabrakło bomby takiej jak w zeszłym roku Brunello Casanova di Neri czy dawniej – Vall-Llach, ale to była dobra degustacja, ciekawe porównanie, mocna konkurencja. A komu przypadną medale, okaże się 8 listopada.

W panelu degustacyjnym Grand Prix brałem udział – wraz z innymi niezależnymi blogerami i sommelierami – na zaproszenie Magazynu WINO.

 

Wojciech Bońkowski

 


Źródło:

http://bonkowski.wordpress.com

 

 


Komentarze

Hmmm ... albo z WB mieliśmy dziwnego pecha z butelkami, albo mogę zacząć uznawać, że jego gust nie jest moim na pewnoprzynajmniej do 50 zł :)

Côtes du Rhône z Domaine Rigot ??? Tylko które ... bo Volupte jak ostatno otwarłem, ledwo się zmusiłem do wypicia, tylko aromat miał coś ciekawego do zaoferowania ...

Tamás Dúzsi Kékfrankos Rosé ...hmm jak nie jestem fanem Tomasza, to akurat lepsze różowe ma tylko z Shiraz , ale Kefrankosa przyczepić się nie mogę ... http://www.nasze-wina.pl/core/wine/9745/

O gustach się ponoć nie dyskutuje, lecz ja też nie rozumiem zachwytu choćby płaskim i kompletnie pozbawionym charakteru (moim skromnym zdaniem ;))Thierry Germain Anjou Rouge 2010 i choć lubię niektóre loarskie cabernet franc to nawet w tej kategorii cenowej powyższe Anjou jest okrutnie nieprzyjazne dla mojego podniebienia.
Co do Rose od Tamasa sprzedawałem je w Tamce na kieliszki i kompletnie się nie zgadzam ze stwierdzeniem o szybkim utlenianiu, ja z kolei fanem Tomasza jestem a w szczególności jego pinota z 2007.

Zaloguj się aby skomentować ten tekst

Zaloguj się do serwisu aby obserwować aktywność innych użytkowników i odbierać od nich wiadomości.